Na zielonej trawce
patrzyliśmy w niebo
Na niedalekiej ławce
siedział ziom z kolegą
moje usta czerwone
od twych pocałunków
ich usta zmęczone
od najtańszych trunków
pestki dyni z ciastka
pieściły podniebienie
przechodziła jakaś laska
i zaczęło się gwałcenie
my schowani w trawie
baliśmy się krzyczeć
pękło niebo nawet
spadło na ulicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz